Ostatnio na WF-ie na
siatkówce coś sobie zrobiłam z nadgarstkiem... Dlatego musiałam dzisiaj rano
pójść do lekarza na prześwietlenie tego nadgarstka. Jakoś sobie go po prostu
zwichnęłam, ale muszę teraz nosić przez dwa tygodnie usztywnienie... Nie będę
mogła w takim razie grać przez ten czas na skrzypcach, a za miesiąc mam egzamin!
Co ja teraz zrobię??? Teraz będę miała strasznie długą przerwę... A nie
nadrobię tego wszystkiego na tydzień przed egzaminem! To jest niemożliwe! Ale
mogę sobie teraz odpocząć od grania... Zawsze są jakieś plusy.
U lekarza byłam
dłużej, bo jeszcze nie było pasującego dla mnie usztywnienia. Ciągle słyszałam
narzekania, że mam za szczupły ten nadgarstek. Ja tak nie uważam, ale nie
zmienię faktu, że naprawdę żadne dobrze nie leżało. Pielęgniarki co chwile
przynosiły inne, aż w końcu lekarz się zniecierpliwił i sam poszedł poszukać.
Wtedy miałam czas na SMS-y z Loui. Kiedy doktor wrócił z dobrym usztywnieniem,
postanowił zwolnić mnie z lekcji skrzypiec i z WF-u aż do końca semestru! Czyli
nie będę mieć egzaminu! Taaak! Muszę to powiedzieć Loui... Wysłałam SMS-a i po
chwili telefon mi padł.
Kiedy wróciłam do
domu, naładowałam trochę telefon i spakowałam się do szkoły. Zadzwoniła moja
przyjaciółka. Opowiedziała mi, co zrobiła na chemii. Strzeliłam facepalma, aż
mnie czoło zabolało. Loui opowiadała też o swoich nowych znajomościach... Nie
słyszałam jeszcze o tej dyskotece Halloweenowej... No cóż, często jestem
niedoinformowana... Takie życie. Przynajmniej odwołali dzisiaj lekcje, wiec mam
wolne. O nie. Chyba, że moja pani od skrzypiec jest taka mądra i będzie chciała
przeprowadzić zajęcia... Na wszelki wypadek powinnam zadzwonić.
Przez słuchawkę kazała
mi przyjść jak najszybciej, bo ma okienko. Szybko wybiegłam z domu bez
skrzypiec i pojechałam do szkoły. Wbiegłam do sali (pani oczywiście siedziała
sobie na swoim krześle) i od razu mi się dostało, że się spóźniam.
- Ileż można do szkoły jechać?!
- Proszę pani, nie mieszkam przy szkole, więc dojazd
zajmuje mi trochę czasu.
- Ale skrzypce są ważniejsze!
To było bezsensu.
Nauczycielka spojrzała na mnie uważnie i dopiero teraz
zauważyła, że…
- Alex, gdzie ty podziałaś skrzypce???
- Nie wzięłam instrumentu, bo...
- Jak mogłaś?! Przychodzisz tylko na skrzypce i ich
nie bierzesz?!
Pokazałam jej mój nadgarstek i odpowiedziałam
stanowczo:
- Proszę pani, mam zwolnienie z lekcji skrzypiec aż do
końca semestru. Nie będę też grać na egzaminie półrocznym.
Jej reakcja mnie zaskoczyła.
Wstała. (WOW)
Wzięła wszystkie swoje papiery i nuty i rzuciła trochę
we mnie, a resztę za siebie.
Rzucała wszystkim. Dosłownie. Z wyjątkiem swojego
ulubionego krzesła.
Kiedy skończyła, spojrzała na mnie wrogo. Zaczęłam się
jej bać.
- TO NIEMOŻLIWE!
I...
Z powrotem usiadła na swoim krześle.
Tym razem nie wytrzymało jej ciężaru i pękło.
Moja pani wylądowała na podłodze, a ja wybiegam czym
prędzej z sali.
Biegłam jak
najszybciej i gdy już byłam na zewnątrz, odwróciłam się za siebie. To był mój
błąd, bo w następnej chwili poczułam, że na kogoś wpadam. Znalazłam się w
pozycji leżącej na chodniku. Ten ktoś obok mnie wstał i podał mi rękę. Również
się podniosłam.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam. To moja… -
urwałam – Tommy?
Wytrzeszczyłam oczy. Przede mną stał Tommy.
- No tak, to ja. – odpowiedział z lekkim uśmieszkiem -
Co ci się stało w rękę?
- Teraz to nieważne. Co ty tu robisz?
- Loui wysłała mnie po ciebie, bo cię pilnie
potrzebuje…
- No to na co czekasz?! Jeżeli to pilne, to chodź
szybko!
Ruszyłam w stronę autobusu, ale zostałam szybko
zatrzymana przez chłopaka.
- Alex, zaparkowałem tam – wskazał przeciwną stronę.
- Ok - zawróciłam - Prowadź.
Ruszył szybkim krokiem, a ja za nim. Nagle sie
zatrzymał, a ja prawie znowu bym na niego wpadła. Ale na szczęście w porę się
zorientowałam.
- Wsiadaj - uśmiechnął się.
- To ty masz motor? Nie wiedziałam...
- No to już teraz wiesz - puścił mi oko i
wsiadł.
Nigdy nie jechałam motorem. I pewnie nie zrobiłabym
tego w normalnej sytuacji, ale tu chodziło o Lou. Usiadłam za Tommy'm.
- Możesz się złapać z tyłu tych drążków.
Zrobiłam, co powiedział.
- Uwaga...
Mocno szarpnęło. Niestety nadgarstek dał o sobie znać.
Skrzywiłam się, ale nic nie powiedziałam. Kiedy Tommy ostro zakręcił na
skrzyżowaniu, złapałam sie go. Miałam wrażenie, ze pojawił się na jego twarzy
cień uśmiechu... Kiedy się trochę uspokoiło, cofnęłam ręce i ponownie złapałam
się metalu.
- Jak wolisz, to możesz się mnie trzymać... - odparł
Tommy.
- Ok.
Cieszyłam się, że to powiedział, bo w tej pozycji było
mi wygodniej.
Zatrzymał się nie przed apartamentowcem Lou, tylko
przed wcześniejszym... Pewnie tu mieszkają ci bracia.
Tommy nacisnął domofon i weszliśmy chyba na czwarte
piętro. W otwartych drzwiach stał... Nie no, to niemożliwe! Ten chłopak wygląda
jak Nat Carver z Wilkena!!!
- Cześć, jestem Nat Carver - szczeka mi opadła - Loui
jest na górze.
- Ja jestem Alex, jak już się pewnie domyśliłeś... To
gdzie jest Lou?
- Tam - wskazał na schody.
Zdjęłam szybko kurtkę, powiesiłam ją na wieszaku i
poszłam w kierunku schodów. Za mną szedł Tommy. Nagle, gdy byłam już na
schodach, zobaczyłam Woody'ego, który się na mnie rzucił. Naraz Tommy stanął
przede mną i runął jak długi. Pies (a może Wilken?) go oblizywał.
- Woody? - zapytałam zdziwiona.
Pies/Wilken przestał obśliniać Tommy'ego i spojrzał na
mnie. Chłopak wykorzystał ten czas, żeby wstać. Kiedy zobaczyłam w jakim jest
stanie, wybuchłam śmiechem. Schyliłam się do Woody'ego i go pogłaskałam.
- Dobra, chodźmy do Loui. - powiedziałam i weszłam na
górę.
- Loui? - spytałam w przestrzeń.
- Tutaj jestem...
Otworzyłam drzwi, z których dobiegał głos i wpadłam w
objęcia mojej zapłakanej przyjaciółki.
- Co się stało?
- Głupia ja... chlip
Potknęłam się na schodach! Rozumiesz?! Coś tam chlip sobie naciągnęłam w kolanie... Lekarz, jak tu przyszedł,
powiedział, że chlip nie będę mogła
grać w nożną przez jakiś czas! - Loui spojrzała w kierunku drzwi - A ty, Tommy,
nie podsłuchuj!
Chłopak wycofał się.
- Loui, ja wiem, że uwielbiasz piłkę, ale nie możesz
przez to mieć załamania nerwowego...
- Ale to jest chlip
straszne chlip!
- Czy ja się załamałam, kiedy się dowiedziałam, że nie
mogę teraz grać na skrzypcach?
- No nie...
- No właśnie tak. To znaczy... Ucieszyłam się, że do
końca semestru nie będę mieć lekcji z tą okropną... Panią... Ale ja naprawdę
uwielbiam skrzypce. Granie zajmuje mi dużo czasu, ale ja to lubię. I dlatego
jeszcze wytrzymuję na tych okropnych lekcjach.
- Naprawdę?
- No jasne, że tak!
- Ale ja nawet te lekcje chlip nożnej lubię!!!
- Lou, błagam cię, nie mów mi, że będziesz miała przez
to załamanie nerwowe!
- Spokojnie, nie będę go mieć, bo już go mam.
Strzeliłam facepalma. Cała Loui.
- Posłuchaj, teraz ani ty, ani ja nie możemy ćwiczyć,
więc mamy więcej czasu dla siebie! - mrugnęłam.
- No tak, trzeba być optymistą - uśmiechnęła się
Lou.
Wyszłyśmy z pokoju z dużo lepszym humorem.
~~~~~
Oto moja nowa notka! Nawet jestem z niej zadowolona... ;) A jak Wam się podoba? Czekam na komentarze <3
Życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Nie no, reakcja pani od muzyki mnie rozwaliła. Ona jest jakąś psycholką, czy coś?! Całkiem mi się podobał ten wpis. Czy tylko ja myślę: Tommy + Alex...? :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji powiadamiam, że do Daughter of the Moon e-mailem wysłałam nowo wykonany szablon ^^
Wesołych świąt :)
Alice_Alis
Pqani od muzyki rządzi! Booyah! Krzesełko takie wytrzymałe aż do końca!
OdpowiedzUsuńSerio, rozwaliło mnie to ^^
Ogólnie całkiem, całkiem. Brakuje jeszcze trochę do "tego czegoś", ale jesteś blisko ;)
I szablon. Przyjemny dla paczadełek.
Pozdrawiam ^^
http://podwodna.blogspot.com/